adaptacja przedszkolna z dwóch perspektyw

Jak wiecie jestem mamą i 2/3 moich dzieci chodzi do przedszkoli. Niestety do dwóch innych, co mnie wkurza za każdym razem jak o tym pomyślę, ale to inna historia. Od września pracuję w przedszkolu. Dzięki temu mogę Wam napisać jak to jest z tą adaptacją przedszkolną jako mama i jako ta pani, w której ręce rodzice oddają swoje dzieci co rano. (Od poniedziałku do czwartku, piątki mam wolne ;) jupi!).

Jako mama, za każdym razem przeżywałam tak samo. Za pierwszym razem z rozdzierającym sercem wybiegałam z przedszkola zostawiając moje dziecko w rękach obcej baby! Pani Mireczka (przedszkolna pomoc) ostatecznie stała się jedną z ukochanych Pań mojego syna. A to w jej rękaw wylał chyba najwięcej łez. Za drugim razem siedziałam pod salą, nasłuchiwałam, czy płacze? Wypytywałam, jak odbierałam czy dobrze wszystko było, czy miał smutki, łezki itd. itd. Trochę łatwiej było, ale chyba tylko dlatego, że Stasiek lepiej się adaptował.

I niby człowiek wie, że przecież dziecku nie dzieje się krzywda, że po całym dniu jest zadowolone i szczęśliwe, no ale racjonalnie to jedno, a emocje - wiadomo.


nie, to nie moje dziecko, tylko takie z pixabay

A jak to wygląda z tej drugiej perspektywy?

Bardzo często dzieci płaczą tak długo, jak jest z nimi rodzic. Gdy w końcu mama/tata pójdzie to chwila płaczu i wszystko się uspokaja i dziecko ma dobry dzień.


Czasem dzieci popłakują co jakiś czas. Wtedy (mam nadzieję, że we wszystkich przedszkolach) panie przytulają, zapewniają, że mama przyjedzie po obiedzie itp. A te smutki, co przychodzą to zwykle jak jest chwila, kiedy nic się nie dzieje (np. myjemy wszyscy ręce, a ja już umyłam i czekam więc mogę sobie przypomnieć, że przecież tęsknię za mamą), albo jak inne dziecko płacze. Wtedy takie domino, wiecie.


J a k   u ł a t w i ć   d z i e c i o m   a d a p t a c j ę   p r z e d s z k o l n ą ?


Im krócej tym lepiej. Tak, najlepsze są krótkie, stanowcze pożegnania. Im krótsze pożegnanie, tym krótsza rozpacz.


Nie pytaj. Bardzo często rodzice pytają dziecko: "Synku, mama teraz pójdzie do pracy, dobrze?" No jakie dziecko, które przeżywa swoje pierwsze dni w przedszkolu i ma trudności z rozstaniem powie: "Jasne Mamo, idź!" ? A wygląda na to, że rodzice właśnie to chcieliby usłyszeć, dlatego dużo lepiej jest oznajmić: "Idę do pracy, przyjadę po obiedzie."


Dotrzymywać obietnic. Dzieci bardzo poważnie traktują obietnicę rodzica. Jeśli mama mówi, że będzie po obiedzie to mama musi po tym obiedzie być. Po pierwsze dlatego, że dziecko na nią bardzo czeka, a po drugie, my, nauczycielki odwołujemy się w ciągu dnia do tych obietnic. Pomaga to dziecku w trudnych momentach.


Przynieście coś z domu. Przytulanka, samochodzik, książeczka, poduszka. Są dzieci, dla których taki znany element daje takie poczucie bezpieczeństwa, że największe smutki mijają.


Przeciwnicy nagród mnie zjedzą zaraz, ale może warto dziecku jakoś wynagrodzić dzień w przedszkolu. Jakiś drobiazg, tak na początek. Nie wiem jak Wy, ale ja po ciężkim dniu lubię zjeść coś słodkiego, obejrzeć film, itd. Pozwólmy na to dzieciom :)


My, rodzice, a szczególnie my, matki musimy być w tym czasie adaptacji bardzo dzielne. Jak my jesteśmy to i naszym dzieciom jest łatwiej.



Wierzę w WAS :)