nigdy nie oceniaj matki

Takie dni jak dzisiaj uczą mnie ogromnej pokory. Gigantycznej.
Od rana byłam sama z chłopcami. Cały dzień.
A oni dzisiaj mieli wyjątkowo trudny dzień.
Cokolwiek mówiłam było absolutnie niesłyszalne. Zero reakcji. Jak mówiłam spokojnie, jak wołałam do nich, żeby zwrócili na mnie uwagę, jak podeszłam i powiedziałam patrząc w oczy. No po prostu dziś cokolwiek mówiłam to zlewa totalna.


I jak mam taki trudny dzień to zastanawiam się co bym zrobiła, gdyby wobec mnie tak jak oni zachowywał się ktoś dorosły...

Np. Co byście zrobili, gdyby ktoś do kogo mówicie coś poważnego śmiał się Wam prosto w twarz?
Albo wyobraźcie sobie, że robicie coś, czego nie lubicie robić (u mnie to jest składanie, porządkowanie ubrań), a ktoś przychodzi i z premedytacją wszystko Wam rozrzuca śmiejąc się, a jak się wkurzycie to z radością i chichotem ucieka do drugiego pokoju, co byście zrobili?
Albo ktoś rozrzuca swoje rzeczy i mówi Wam żebyście sprzątnęli bo mu się nie chce?
Albo jęczy, że coś chce (np. czekoladę, której "nigdy nie jadł") i jednocześnie opiera się całym ciałem o Was tak, że jak się odsuniecie to się przewróci więc nie możecie sobie pójść tylko musicie słuchać tych jęków...
Albo wyobraźcie sobie, że macie dzieci, że wstaliście rano, ogarnęliście mieszkanie, ubraliście te dzieci w ubrania, potem daliście im śniadanie, poszły się bawić, a Wy siadacie do swojego śniadania mając nadzieję na chwilę spokoju i nagle wszystkie Wasze dzieci pojawiają się koło Was z jękiem "ale my nigdy nie jedliśmy kanapek, my też chcemy kanapki"...

Takie trudne dni, kiedy zaciskam zęby co chwilę i żeby im nie przyłożyć to rzucam zabawkami o ścianę pokazują, że naprawdę można mieć dosyć, że jak widzę matkę, która się wścieka na placu zabaw na swoje dziecko to nic mi do tego. Nie chodzi o to, żeby nie reagować, jak dziecku dzieje się krzywda, ale żeby tej biednej matki nie oceniać i w myślach nie wyzywać od "złych matek" i "ja to bym nigdy...".

Każda z nas, matek, kocha, ale każda jest tylko człowiekiem. Nie mamy nadludzkich mocy, niestety.
Jedno tylko wiem, że po trudnych sytuacjach, krzyku, złości ważne, żeby przeprosić dzieci i wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje mówiąc o sobie, czyli nie: "przepraszam, że krzyczałam, ale byłeś niegrzeczny itp", tylko "przepraszam, że krzyczałam, ale jest mi bardzo trudno jak nie słuchacie tego, co mówię i się denerwuję, bo nie wiem jak do Was mówić, żebyście słuchali". Ja moim synom tak mówię. Oni wtedy mnie często przepraszają, że jestem smutna, że się nie słuchali.

Szczególnie dziś się zwracam do tych niedzieciatych. Nie chodzi o to, że "nie masz dziecka, to siedź cicho, bo nie wiesz jak to jest". Ale prawda jest taka, że nie masz pojęcia :) więc, proszę, nie oceniaj widząc, że czasem nie dajemy rady.