dzieci XXI wieku

Na wyciągnięcie ręki, "Mamo, daj, chcę, poproszę, czy mogę...?" Wszystko jedno w jakiej formie, dzieci od najmłodszych lat uczestniczą w konsumpcji. Taki trzylatek już bardzo dobrze wie, czego chce, że coś jest atrakcyjne, że można to kupić w sklepie.
Po prostu. Mama czy tata idzie do sklepu i kupuje. Pieniądze to abstrakcja póki co.


Gdy ostatnio moje dzieci zaczęły wybrzydzać, że chcą trzy ciastka a dostali dwa, albo że chcą frytki a nie ziemniaki to uświadomiłam sobie, że chyba właśnie to przeoczyłam. Nie nauczyłam ich wdzięczności.
Od razu zaczęłam z nimi o tym rozmawiać, o tym, że są dzieci, które nie mają ciastek, tylu zabawek i że dobrze jest dziękować za to co się ma, a nie marudzić, że się chce więcej.
Co mnie zaskoczyło, przyniosło to natychmiastowy skutek, bo dziękują za to co dostają. Czasem trzeba im przypomnieć :) ale dziękują. Nawet za ziemniaki.
A ja myślę, że postawa wdzięczności za to, co się ma w życiu to chyba najlepsza, jaką można przyjąć. I bardzo bym chciała, żeby moje dzieci ją miały. Ja jej się ciągle uczę.

Szczególnie w czasach, gdzie dzieci są otoczone konsumpcją i reklamą z KAŻDEJ strony. Bajki nie można na yt spokojnie odpalić, bo zaraz reklama zabawki ciężarówki "sprzątającej" klocki, albo pieska, co je, sika i szczeka. Ze wszystkich stron dzieci atakowane są ofertami "musisz to mieć", a dziecko staje się całkowicie bezbronne. Dorosły umie przefiltrować te informacje, jest świadomy.

Myślałam, że jeszcze czas, że jeszcze są za mali, ale myślę, że już za chwilę, będą mieć swoje puszki z pieniędzmi i będą zbierać na to, na czym im zależy.

W świecie, gdy wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, chciałabym nauczyć dzieci bycia wdzięcznym, a nie roszczeniowym z ciągłym "daj, chcę, muszę to mieć".