Obcowanie z dźwiękiem dla dziecka jest baaardzo ważne. Wiadomo.. ale zastanawiałam się nad tym, jaka jest różnica między słuchaniem Mozarta z płyty a słuchaniem mamy grającej na wiolonczeli cokolwiek...
Bacha, piosenkę, gamę.
I chyba różnica jest taka, jak z oglądaniem misia w książeczce a wzięciem go do ręki. I to miś i to miś. Ale wymiar inny.
Ostatnio gram chłopcom na wiolonczeli.. i znów moi synowie mnie zaskakują.
Staś słucha. Jak gram, nie gada. Patrzy na mnie i naprawdę słucha.
Franek się bawi. Nie marudzi o nic, nie próbuje mnie angażować do zabawy tylko po prostu wyciąga swoje zabawki i się bawi.. albo chowa się w futerale.. do czasu, aż stwierdzi, że przyszła jego kolej.
Czyli ładuje mi się na kolanach i gramy razem.
Smyczkiem.
Pizzicato.
Przyjemność dla mnie, bo mogę porobić to, co kocham, a na co ostatnio nie mam czasu.
A dla nich wspaniały kontakt z muzyką - żywą, prawdziwą. Pomimo, że nie na poziomie mistrzów z płyty.
Bacha, piosenkę, gamę.
I chyba różnica jest taka, jak z oglądaniem misia w książeczce a wzięciem go do ręki. I to miś i to miś. Ale wymiar inny.
Ostatnio gram chłopcom na wiolonczeli.. i znów moi synowie mnie zaskakują.
Staś słucha. Jak gram, nie gada. Patrzy na mnie i naprawdę słucha.
Franek się bawi. Nie marudzi o nic, nie próbuje mnie angażować do zabawy tylko po prostu wyciąga swoje zabawki i się bawi.. albo chowa się w futerale.. do czasu, aż stwierdzi, że przyszła jego kolej.
Czyli ładuje mi się na kolanach i gramy razem.
Smyczkiem.
Pizzicato.
Przyjemność dla mnie, bo mogę porobić to, co kocham, a na co ostatnio nie mam czasu.
A dla nich wspaniały kontakt z muzyką - żywą, prawdziwą. Pomimo, że nie na poziomie mistrzów z płyty.