na trzech etatach

Gdy mieliśmy jedno dziecko, jednego naszego Frania to byłam przekonana, że to ogromny wysiłek mieć dziecko. Otóż. Nie prawda. :) Jedno dziecko to pikuś. Z jednym dzieckiem można wszystko. Można się wyspać, posprzątać, ugotować a nawet uprać i poskładać ciuchy (nie, nie prasuję). Można wyjść na miasto, wszędzie wejść, do sklepu, do urzędu itd. A jak szybko się pojawia drugie to się sprawa komplikuje...
bo trzeba mieć większy wózek, a takim tramwajem to już się wszędzie nie zmieścisz, nie podjedziesz, a jak zepsuje się winda w metrze to nie weźmiesz w ręce i nie zejdziesz z wózkiem po schodach. Ale to jeszcze nic. Można zrobić prawo jazdy, jeździć samochodem. Wtedy problem zepsutych wind się rozwiązuje. A jak zaraz się pojawi TRZECI mały człowiek, tak jak u nas to już koniec. Zapakowanie się do samochodu to logistyczne wyzwanie. I nie ma takich wózków dla trójki dzieci rok po roku. Trzeba sobie radzić inaczej. Ale jak?? Za nami pierwszy miesiąc od narodzin Stefana. I póki co było fajnie, bo Mateusz nie pracował i byliśmy razem. Choć i tak zdarzały nam się dni, gdy jedynym ratunkiem była bajka.
Jutro Mateusz wraca do pracy... a co ze mną? Zostaję mamą na trzech etatach :) (i nie mam pojęcia jak wyjdę na spacer!)
Pierwszy etat jak się obudzi to przychodzi, żeby pójść z nim siku. Co z tego, że umie sam. O nie. Trzeba mu towarzyszyć w drodze do łazienki. A jak później z nadzieją wrócę do łóżka to budzi się etat drugi. Przychodzi więc go przewijam i puszczam wolno. A jak ulegnę prośbom o "leko" /mleko/ to za jakiś czas wróci z ponownie pełną pieluchą.. i tym razem już nie są to tylko nocne siuśki. Tym razem zapach wydobywający się z pieluchy skutecznie uniemożliwia dalsze ignorowanie Staśka i muszę wstać i ponownie mu zmienić pieluchę. Tym razem w zestawie mycie całej pupy. W między czasie Franek upomni się ze dwadzieścia razy o "klapki mlekiem" /płatki z mlekiem/. No to jak już Stasiek jest przewinięty a Franek zjada te swoje klapki to ja mogę się ogarnąć sama. Ale ale... teraz będzie jeszcze Stefan. I co ja zrobię jak on będzie chciał cyca właśnie wtedy, gdy Franek będzie chciał "klapki" a Stasiek zrobi swoją poranną kupę? Nie wiem :)
A potem jak przebrnę przez ten pierwszy poranny kryzys to czy uda mi się ich ubrać zanim pójdą spać w ciągu dnia czy, skoro i tak zaraz pójdą spać to przebiorę ich z piżam dopiero po spaniu czyli przed obiadem? A co na obiad? W sumie jak będą spać to dam radę zrobić. A jak nie zasną?!
A potem jakieś wyjście z domu.. to z drugiego piętra to z pół dnia będziemy schodzić. :)
Serio, bycie mamą jednego to pikuś. Nawet z dwójką można dać radę. Ale skoro tak mówię teraz... to znaczy, że matki siódemki uważają, że trójka to nic takiego i że to żaden problem dać radę. Mam nadzieję :)