ach ten rozwój !

Wielu rodziców przeżywa swoje rodzicielstwo w ogromnym stresie. A dlaczego? Bo ktoś ich okłamał. A na czym polega to kłamstwo? Ano na tym, że rodzic jest bombardowany ze wszystkich stron informacjami o tym, co jego dziecku jest niezbędne. Poczynając od tego, że noworodek musi mieć płyn do kąpieli, żel do mycia i szampon. Tak, tak, trzy oddzielne! A potem cała lista zabawek "stymulujących rozwój"... i tu ukryte jest największe kłamstwo. Zaraz wyjaśnię.
Zacznijmy od tego, że każde dziecko rodzi się niejako zaprogramowane, by się rozwijać. (Oczywiście, gdy mamy do czynienia z niepełnosprawnością czy jakimiś trudnościami rozwojowymi to koniecznie trzeba stymulować, pomagać. Ja piszę o zdrowych dzieciach.) Ten "program" zawiera poszczególne etapy, każdy czemuś służy, jest potrzebny, np. nikt z nas nie wkłada wszystkiego, co znajdzie do buzi a jednak przez kilka miesięcy swojego życia robiliśmy to wszyscy!
I według mnie ten program nie wymaga stymulacji a wspierania. Jaka różnica? Wspieranie zakłada bycie obok, przy dziecku, otwieranie się na jego potrzeby. Chce czytać - czytamy, chce biegać - biegamy, chce budować z klocków, rysować, malować, tańczyć - robimy to. Chce się przytulać - przytulamy. Wspieramy dając możliwości. A gdy dziecko nie chce to nie zmuszamy. I nie frustrujemy się z tego powodu. W końcu przyjdzie moment, gdy będzie chciało poczytać czy rysować. To dziecko decyduje o tym, w którym kierunku i co chce w danym momencie rozwijać. Zazwyczaj jest tak, że jest to właśnie idealny moment. Stymulacja natomiast zakłada poddawanie dziecka jakimś działaniom... trochę niezależnie od jego chęci w imię jakiegoś dobra.

Na jednej z facebook'owych grup przeczytałam pytanie jednego z rodziców "jak stymulować rozwój 3miesięcznego dziecka w duchu Montessori?" Aż miałam ochotę odpisać: "wcale :)" To pokazuje, jak rodzice są zagubieni w swoim rodzicielstwie, boją się coś przegapić, boją się że ich dziecko trochę później niż inne zacznie wstawać, chodzić, mówić, śpiewać. Porównują swoje dzieci z innymi i nie chcą zostać w tyle. I ja wiem, że to wszystko wynika z miłości, przecież chcą jak najlepiej. Dlatego kupują te wszystkie niezbędne zabawki i sprzęty (bujaczki, leżaki, chodziaczki itd), później zapisują na wiele zajęć, bo ciągle ten rozwój i rozwój. Najważniejszy.
A ja powiem Wam, że wcale nie. Wcale nie rozwój jest najważniejszy. Najważniejsze jest to, żebyście byli szczęśliwi. Wy i Wasze dzieci.

Czyli co? Dla wszystkich spiętych i przejętych rodziców jedna rada. Przestańcie na chwilę czytać książki, poradniki, przeglądać fora i blogi ;) a spójrzcie, co właśnie robi Wasze dziecko, co chce robić. Może właśnie chce z Wami posiedzieć na dywanie i popychać samochodzik.
I absolutnie nie twierdzę, że czytanie o dzieciach i ich rozwoju jest złe. Sama robię to, kiedy tylko mogę. Wręcz polecam i zalecam: czytajcie! Ale przede wszystkim słuchajcie siebie, swoich rodzicielskich instynktów, swojej miłości do Waszego dziecka, bo to właśnie ona najlepiej stymuluje rozwój. :)

A na koniec grafika, która bardzo mi się podoba o tym, jak wspaniałym miejscem dla rozwoju dziecka jest plac zabaw:
źródło: terapis.pl