nie znoszę macierzyństwa

Przyznaję się. Nie znoszę...
...że wstają tak wcześnie zamiast spać chociaż do 9:00
...że się kłócą, najczęściej o pierdoły (o niewidzialne pociągi, o to, czyją jestem mamą itp.)
...że się biją
...że tupią rano
...że rysują po ścianach
...że skaczą po kanapie i łóżku
...że bałaganią
...że się brudzą
...że rozlewają
...że rozsypują
...że krzyczą
...że marudzą
...że płaczą
...że ciągle coś chcą
...że zawsze muszą się bawić tą jedną zabawką, a mają ich miliard
...że się budzą w nocy
...że muszę mówić tyle razy a oni nic...

Takie właśnie odczucia mam ja - matka, zimą. Gdy na dworze smog, zimno, mokro, gdy w domu 48 metrów tylko i nie ma gdzie się wyszaleć. A ja marzę o ciszy, spokoju, herbacie, książce i ciepłych skarpetach.
A tylko latam z odkurzaczem pięć razy dziennie odkurzając ciastolinę, piasek kinetyczny, igły z choinki albo resztki obiadu.
Do bycia oazą spokoju i rodzicem w bliskości z dzieckiem mi daleko. Mało śpię, przez co chodzę półprzytomna. Piję kawę, a jak nie piję to śpię. A czasem i piję i śpię.
Wyjątkowo ostatnio odczuwam brak słońca i placu zabaw, na którym można spędzić pół dnia, ale myślę, że oni odczuwają dużo bardziej ten brak. Szczególnie Staś, bo Franek ma atrakcje w przedszkolu, Stefan jeszcze aż takich przestrzeni nie potrzebuje.
I nagle, jak tak myślę o tym wszystkim, czego ostatnio tak bardzo nie znoszę w macierzyństwie zastanawiam się z czego się to bierze. Nie moje "nie znoszenie", ale dlaczego oni są ostatnio tacy uciążliwi. Jak się okazuje dziecko też człowiek i na swój dziecięcy sposób próbuje sobie zaspokoić swoje potrzeby. A ja w pierwszym odruchu, zamiast o tym pomyśleć, to się wkurzam.
Takie to beznadziejne.
I tak jak ja mam granice wytrzymałości, tak okazuje się, że moje dzieci też...
Czy świadomość tego sprawia, że powróci do mnie stan wewnętrznego zen i już nic mnie nie wyprowadzi z równowagi? Z pewnością nie, ale może będzie mi łatwiej znosić macierzyństwo zimą.


Na post o tym, jak bardzo kocham bycie mamą zapraszam w maju :) kiedy to siedzę z Jadzią na ławce w ogródku jordanowskim, pijemy kawę, dzieci szaleją na placu zabaw. I spędzamy tak pół dnia :) albo jedziemy całą rodziną do lasu, gramy w piłkę, chodzimy na spacery, jeździmy nad wodę itp.